To dość proste pytanie. Nie mając celu na pewno go nie osiągniemy. Wiele razy słyszałam, że świetnym pomysłem jest zapisanie sobie tego, co planujemy.
Zwiększa to naszą motywację do działania oraz urealnia nasz plan. Zaplanowanie poszczególnychetapów naszej drogi do sukcesu, a potem dyscyplina do codziennego sprawdzania i spisywania tego, w jaki sposób przybliżyliśmy się do naszego celu powinna stać się nawykiem.
Sprawia to, że na bieżąco sprawdzamy postępy, które zrobiliśmy od początku naszej drogi. Im nasze plany dokładniejsze, tym łatwiej jest je przyswoić, a wszystko co nowe i nieznane, w czym brakuje nam doświadczenia staje się mniej przerażające.
Czy to oznacza, że mając taką wiedzę, każde przedsięwzięcie, które zaplanowałam i się go podjęłam udało się?
Oczywiście, że nie.
Zauważyłam jednak, że przy odpowiednim przygotowaniu ryzyko porażki drastycznie spada. Z każdego przedsięwzięcia jakie udało (albo nawet nie udało) mi się wypracować zawsze doceniam zdobyte doświadczenie, które jest najlepszym nauczycielem na dalszą drogę. Wypisanie plusów i minusów, albo jeśli ktoś woli dobrych i złych stron pracy pozwala na wyciągnięcie wniosków i nie popełnienie po raz kolejny tych samych błędów, albo pokaże co udało się zrobić naprawdę dobrze i co powinnam powielać przy kolejnych okazjach.
Nigdy nie zdecydowałam, czy jest to moje błogosławieństwo, czy raczej przekleństwo. Na pewno czasem pomaga, ale częściej jest wręcz odwrotnie. Wiem jednak, że ten właśnie upór sprawił, że udało mi się osiągnąć kilka poważnych rzeczy tylko dlatego, że je zaczęłam. Widzę też, jak każdy, nawet niewielki sukces na mnie wpływa. Dzięki nowym doświadczeniom, które zdobyłam w niekoniecznie wymarzonych okolicznościach jestem odważniejsza i mniej krytyczna wobec samej siebie. Chociażby wiem, że w publicznym wystąpieniu nieprzewidziana gafa może zdarzyć się każdemu i nie jest to koniec świata.
Pierwszego dnia moich studiów, zaraz po immatrykulacji poznałam samorząd mojego wydziału. Wszyscy wydali się niesamowicie zgraną paczką przyjaciół. Opowiadali o przedsięwzięciach, które sami tworzą, o wyjazdach i możliwościach jakie daje samorząd.
Będąc nieśmiałym pierwszo-roczniakiem nieskromnie pomyślałam, że też chcę w tym uczestniczyć. Chciałam włączyć się w działalność, zdobyć ciekawe umiejętności, doświadczenie, a także świetnych przyjaciół ( z którymi nota bene kontakt utrzymuję do dziś). Tak też się stało.
Jako pierwszy punkt na mojej drodze postawiłam sobie dołączenie do samorządu. Zaczęłam pojawiać się w siedzibie, udzielać się w wydarzeniach. Dzięki temu zostałam zaproszona na wyjazd integracyjny, gdzie dowiedziałam się wiele o strukturze wydziału, jak tworzyć odpowiednie pisma i czym w ogóle zajmuje się samorząd. Wywarło to na mnie takie wrażenie, że zaangażowałam się w pracę jeszcze bardziej. Udało mi się zostać członkiem Rady Wydziału oraz Wydziałowej Studenckiej Komisji Socjalnej.
W marcu pierwszego roku odbyły się wybory uzupełniające do Rady Wydziałowej Samorządu Studentów.Wystartowałam.
Przez ponad rok, kiedy byłam członkiem Rady mogłam nauczyć się jeszcze więcej, zdobyć interesujące kontakty i po raz kolejny odważyć się na jeszcze
więcej. Będąc na trzecim roku zostałam przewodniczącą. Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się jak na wariackich papierach. Ogrom zadań, które spadły na mnie dość niespodziewanie sprawił, że musiałam wykorzystać całą zdobytą wiedzę w praktyce.
Nie było łatwo, bo jeszcze nie byłam gotowa na to stanowisko. Jednak dzięki pomocy poprzednich członków, którzy pomimo własnych obowiązków i ukończenia studiów zawsze mieli czas, żeby mi pomóc i wesprzeć radą. Kiedyś to ja po raz pierwszy jechałam na wyjazd, żeby teraz zapraszać nowe twarze na ten organizowany przeze mnie. Podobało mi się to. Po całej drodze, którą przebyłam wydaje mi się, że największą motywacją jest ten zastrzyk energii, którego dostaję, kiedy muszę zrobić coś po raz pierwszy. Adrenalina i mnóstwo pracy, którą wykonałam z moimi przyjaciółmi jest jednym z najciekawszych i cennych doświadczeń jakie zdobyłam.
Uważam, że kiedy już znajdziemy cel, do którego chcemy dążyć, każdy powinien zadać sobie pytanie:
"Po co w ogóle ja chcę to osiągnąć?".
Czasem jest to oczywiste – chcę schudnąć te 3 kilogramy, żeby zmieścić się w tą świetną sukienkę. Jednak w tych poważniejszych akcjach zawsze potrzebny jest konkretny powód, dla którego chcę osiągnąć wybrany przeze mnie cel. Taki, w który mocno wierzę. Im będzie dla nas ważniejszy, tym motywacja będzie silniejsza. Kiedy brakuje sił i chęci wyobrażam sobie, że udało mi się osiągnąć to, w co mierzyłam. Wyobrażenie satysfakcji, której doznałam na myśl o sukcesie skutecznie zwiększa ilość energii, którą znajduję na wykonanie kolejnego kroku do osiągnięcia sukcesu.
Moim subiektywnym zdaniem stawianie sobie celów ma same plusy. Bez względu na to, czy uda nam się coś osiągnąć, czy nasz plan spali na panewce, konsekwencją zawsze jest nabycie nowych umiejętności i doświadczeń, dzięki którym będziemy mogli ustrzec się błędów w dalszym życiu. Stawianie sobie celów rozwija naszą pewność siebie i odwagę, która jest niezbędna do osiągnięcia sukcesu, a największą motywacją do dalszej pracy jest widoczny postęp i samo osiągnięcie postawionego celu.
Karolina Ogórek
aktywnie działa w wydziałowym samorządzie studenckim UMCS, współpracuje przy organizacji wydarzeń o tematyce e-sportowej.
Europejski Dom Spotkań – Fundacja Nowy Staw
Ul. Przechodnia 4, 20 – 003 Lublin
a.szczykutowicz@eds-fundacja.pl
tel: +48 81 536 10 83